sobota, 1 listopada 2014

"Demon w Ludzkim ciele" Rozdział 2 Piekielnie przystojny nauczyciel

     Siedziałam, na ziemi jeszcze przez chwilę. Spojrzałam na swoją dłoń, poruszyłam nią lekko, ciągle wyglądała na rękę potwora. Odetchnęłam głęboko. Musiałam się uspokoić, ta kreatura mówiła o emocjach, wszystko zależy od tego czy uda mi się nad sobą zapanować. 
     Zamknęłam oczy, pozwoliłam aby cały niepokój i strach wypłynął ze mnie. Kiedy po chwili, ponownie uniosłam powieki moim oczom ukazała sie normalna, ludzka dłoń. Poczułam taką ulgę, że aż głośno wypuściłam powietrze. Wstałam, otrzepałam tyłek i próbowałam doprowadzić swoją twarz do należytego porządku. 
     Zadanie to, było nadzwyczaj trudne, ręce strasznie mi się trzęsły, w tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że jestem przeraźliwie zimna. W kieszeni znalazłam starą chusteczkę, wzięłam ją w dłonie i wytarłam twarz oraz szyję. Nadal miałam na sobie ślady krwi, ale nie były aż tak widoczne. Piekły mnie oczy, niewiele widziałam przez białe plamy, przysłaniającymi mi widok.
     Ruszyłam w stronę wyjścia z parku dosyć chwiejnym krokiem. Do szpitala było stamtąd już niedaleko, poruszałam się bardzo powoli. Bałam się, że jakbym zaczęła iść szybciej to straciłabym przytomność z emocji i ze zmęczenia. 
     W końcu doszłam, przeszłam przez hol i skierowałam się w stronę pokoi pacjentów. Na szczęście Motoki leżał w takiej placówce gdzie były nieograniczone godziny odwiedzin, dlatego przychodząc tam o 21 wiedziałam, że nikt nie będzie mi robił z tego powodu problemów. Zapukałam do drzwi, po chwili lekko je uchyliłam i wślizgnęłam się do środka. Motoki siedział i patrzył przez okno. Jego ciemne, prawie czarne włosy odcinały się mocno, przy białej, szpitalnej koszuli. Podeszłam do niego i delikatnie pocałowałam go w zapadnięty policzek, zwrócił głowę w moją stronę. 
     - Co ci się stało? Czemu jesteś cała we krwi?
     - Później ci powiem powiedz lepiej jak się czujesz?
     - Od jakiś 30 minut już mi lepiej.  
     - Tak się cieszę... Słuchaj, mam problem...  - te słowa były początkiem mojej długiej historii o tym jak spotkałam diabła i o tym jak zawarłam z nim pakt. Najpierw zastanawiałam się, czy to aby dobry pomysł mu powiedzieć, jednak stwierdziłam, że powinien wiedzieć o tym wszystkim. Z każdą minutą oczy, mojego chłopaka, robiły się coraz większe. Kiedy skończyłam opowiadać, zapytałam się go.
     - Nie wierzysz mi prawda? - szepnęłam, w tamtej chwili nie mogłam mu spojrzeć w oczy, bałam się, że powie iż to sobie wymyśliłam, że mam bujną wyobraźnię. W tamtym momencie na prawdę potrzebowałam wsparcia i kogoś kto by mi poradził co mam zrobić w tej sytuacji.
      - Wiem, że nie okłamałabyś mnie w takiej sprawie, wprawdzie brzmi to trochę niedorzecznie ale wierzę ci, ponieważ cię kocham. Zawsze będę po twojej stronie.
      - Też cię kocham. - ze łzami spływającymi po brudnych policzkach, rzuciłam się na Motokiego. Ten lekko zaczął głaskać moją głowę. 



 *** 



         Następnego dnia obudziłam się w południe, aż do połowy nocy byłam w szpitalu. Wstałam i przeciągając się poszłam do kuchni. 
      Otworzyłam lodówkę i popatrzyłam co mam w środku. Kiedy w końcu stwierdziłam, że nic w niej nie ma ( pomimo tego że była pełna ), postanowiłam wyjąć tylko karton mleka. Ziewnęłam, wzięłam łyk i zamknęłam lodówkę. Kiedy obróciłam się zobaczyłam jak niezidentyfikowane coś siedzi na krześle, przy moim stole. Z wrażenia cała się oplułam białą cieczą, do tego wypuściłam karton z mojej ręki. Cała jego zawartość znalazła się na podłodze. 
     TO COŚ siedziało, a właściwie kucało na oparciu krzesła. Najwyraźniej jego głowa była przechylona, ślepia w kolorze ciemnego fioletu wpatrywały się we mnie. Długie pomarszczone i czarne ręce trzymał obok swoich stóp. Jego zapadnięty i chudy tors przepasany był starym materiałem, w niektórych miejscach był nadpalony lub dziurawy. Włosy, w takim samym kolorze co oczy, rozlewały się długimi kaskadami po stole. Musicie sobie mnie wyobrazić, jak stałam rozczochrana, w piżamie opluta mlekiem, do tego wytrzeszczałam swoje oczy na potwora.
     - Dziwna być istota z ciebie. Diabeł kazać przyjść. Ty wiedzieć o mnie.
     - Słucham? - kiedy to czarne coś, do mnie przemówiło i to jeszcze takim dziwnym językiem, moje oczy prawie wypadły z orbit a moje usta otworzyły się szeroko. 
     - Ty wiedzieć, Pan Piekieł kazać mi przyjść, ja być nauczyciel - powiedziała nieco zirytowana kreatura, nie chcąc bardziej drażnić tej istoty dałam jej natychmiastowej odpowiedzi.
     - Aaaa... To chyba rozumiem... - ciągle będąc w osłupieniu nie mogłam załapać o co tej pomarszczonej śliwce chodzi. 
    - Gotowa być? Ja chcieć już zacząć.
   - Em... Tak daj mi tylko chwilkę. - poszłam do mojego pokoju, szybko przebrałam się w suche, aczkolwiek wygodne ciuchy i związałam włosy w koński ogon. Po krótkiej chwili wróciłam do kuchni. - Ja być gotowa, em znaczy się jestem gotowa - sposób mówienia tej dziwnej istoty po tak krótkim czasie i mi się udzielił.
     - Co ty wiedzieć? 
     -  Co ja wiedzieć? No w sumie to niewiele... 
     - To ja zacząć od początek. Rozumieć mnie?
     - Em... Nie za bardzo... - bałam się, że swoim wyznaniem rozwścieczę kreaturę, ta jednak zachowała się bardzo spokojnie. Zlazła z krzesła i przycupnęła na podłodze. 
     - Eh... To ja się zmienić dla twoja osoba. Dać moment.
     - Okeeej... - Istota zaczęła się powoli zmieniać. Wcześniej była dużo mniejsza ode mnie, teraz natomiast, cała, zaczęła rosnąć.  Włosy, jeszcze przed chwilą bardzo długie, skurczyły się do długości normalnych przeciętnych męskich włosów, wciąż zachowując przy tym intensywny kolor. Nogi wydłużyły się, tak samo jak ręce, postać wyprostowała się. Po krótkiej chwili, pan pomarszczona śliwka wyglądał jak baaaardzo przystojny mężczyzna. 
     - O cholera... - wymsknęło mi się. Bowiem najbardziej nie spodziewałam się tego co właśnie ujrzałam. Gdybym nie wiedziała, że ta osoba to nie jest człowiek, na pewno bym się pomyliła. Wprawdzie miał nagi tors, między nami wspaniale wyrzeźbiony, ale nie był totalnie nagi, niestety. Jedyne jego okrycie pozostało bez zmian, no może trochę się wydłużyło, dalej było postrzępione i podarte w niektórych miejscach. Nawet ja, która miałam za chłopaka całkiem nie brzydkiego mężczyznę, nie mogłam oderwać od niego oczu. On po prostu był piękny.
     - Eh... Nie lubię przebywać w tej postaci, no ale zrobię wszystko aby ci przybliżyć twoje położenie. Zacznijmy od samego początku. - wypowiadając te słowa Wstał z ziemi i podszedł do kanapy, znajdującej się w kącie mieszkania, usiadł, położył swoje ręce na nagich, w tej chwili kolanach, spojrzał na mnie i zaczął mówić. - Boga nie ma od paruset lat, równowaga świata została zachwiana, demony, czyli takie istoty jak ja, nazywa się "Zgaszonymi", anioły, które jeszcze stoją po tzw. dobrej stronie, nazywa się "Świetlnymi". Każda istota pozaziemska, ma przypisaną rangę, objawiającą sie kolorami, im ciemniejsza tym bardziej oddana Panu Piekieł. Weźmy mnie, moja barwa jest fioletowa. Jestem jednym z najwyżej usytuowanych demonów. - kiedy mi tak opowiadał, podeszłam do stołu i usiadłam na krześle. -  O całej naszej historii nie będę ci opowiadał, nie jest ci to w tej chwili potrzebne. Jedyne co musisz wiedzieć to, to, że demony mogą atakować każdego i to praktycznie w  każdej postaci, w szczególności te silne. Mogą wtedy wyglądać jak człowiek, lub jakakolwiek rzecz. Zresztą ja teraz jestem idealnym tego przykładem, dla mnie nie jest trudno przybrać postać człowieka. A jak widzisz zachowuję się i wyglądam jak on, nawet mówię tak samo. W demonicznej postaci jest to praktycznie niemożliwe, zresztą sama słyszałaś. Ludzie nie widzą Zgaszonych, jednak ty będziesz mogła ich zobaczyć lub wyczuć kiedy będą w innej postaci. Na razie rozumiesz? - Skończywszy zdanie, dotąd wpatrując się w ziemię, zwrócił swoją przystojna twarz w moją stronę. Jego ametystowe oczy wpatrujące się we mnie, aczkolwiek przerażające, teraz wydawały się piękne. 
     - Tak, na razie wszystko jest jasne.
     - Jest jeszcze coś co powinnaś wiedzieć, jest taka organizacja nazywająca się "AZ", choćby nie wiem co, masz ich unikać, za wszelką cenę. Dzięki kłowi mogą wyczuć nadnaturalną moc, którą teraz ty także posiadasz. Nie będą chcieli z tobą rozmawiać, po prostu od razu spróbują cię zabić. Rozpoznasz ich po śnieżno białym ubiorze, na górze rękawa mają wyszyty znak... Masz może kartkę? Narysowałbym ci  - jedyne co mnie w tamtej chwili ciekawiło to, to skąd wiedział jak wygląda ten znak. Może ich, kiedyś spotkał? Tylko czy ich wtedy zabił...? 
     - Tak, proszę - Wzięłam marker i długopis, które leżały obok mnie na stole. Demon, wziął ode mnie kawałek papieru i na kolanie zaczął rysować symbol. Kiedy skończył pokazał mi swoje dzieło. A rysunek ten wyglądał mniej więcej tak:



    - Mam pytanie...
     - Słucham.
     - Wiem, że może nie powinnam o to pytać i to jeszcze demona, ale jak można zabić zgaszonego? - Kiedy się zapytałam, uśmiechnął się.
    - Nie, to bardzo dobre pytanie, najprawdopodobniej jakiś demon cię zaatakuje. Kiedy nauczysz się panować nad mocą, powiem ci jak zabijać innych Zgaszonych, do tego wystarczy tylko twoja siła. No i ty musisz podwójnie uważać. Ciebie można zabić ludzką bronią jak i tą na demony. Orężem może być cokolwiek, miecz, pistolet, a właściwie nabój, ważne aby miało w sobie część czegoś spoza tego świata. Zazwyczaj ludzie z AZ używają do tego uzębienia, sproszkowane zęby wtapia się w broń i jest gotowa do użytku. Ludzi też, można nią zabić, ale szkoda naboi, miecz jest pod tym względem lepszy, ale mieczem zazwyczaj walczą bachory, które chcą się popisać i być efektowne. - Uśmiechnął się pod nosem, opowiadał o ludziach z organizacji jak o małych dzieciach bawiących się plastikowymi zabawkami. Mówił o nich z pogardą, tak jakby w ogóle nie stanowili zagrożenia. - Kiedy skończymy szkolenie, przyniosę ci broń z zapasem pocisków. Nie zawsze będziesz mogła użyć swojej mocy, no ale najpierw musisz nauczyć się nad nią panować. Wtedy pogadamy. Masz jakieś pytania?
     - Czemu Zgaszeni mieliby mnie atakować? Przecież sprzedałam swoją duszę Diabłu to chyba jestem po waszej stronie nie?
     - Teoretycznie tak, ale jesteś tylko człowiekiem, który lubi zmieniać zdanie. Coś jeszcze?
     - Jak się nazywasz? - W końcu się go zapytałam, nie wiedziałam jak mam się do niego zwracać, no i byłam bardzo ciekawa.
    - Mam na imię Aberbaal.
    - Woooow Aberbaal, to jakieś stare nie?
    - Em... No chyba tak, nie wiem skąd mam wiedzieć? Odkąd się pojawiłem tak się nazywałem. 
    - Jak to odkąd się pojawiłeś?
    - No... Zgaszeni nie rodzą się tak jak ludzie, my jesteśmy stworzeni przez Pana Chaosu, jesteśmy mu oddani. Bóg na przykład stworzył Świetlnych, to działa na tej samej zasadzie, jednak Boga od dawna nie ma i nikt nie tworzy Aniołów. Większość została wybita, z tego co się orientuję, to jeden znajduje się w niewoli u AZ'tów. Codziennie wyrywają mu pióra ze skrzydeł.
     - To okropne!
     - Wcale nie, fakt na pewno go boli, jednak szybko mu one odrastają.
     - I wy się na to godzicie? Przecież to taka sama istota jak wy!
     - To, że teraz z tobą rozmawiam to nie znaczy, że jestem dobry i pomagam wszystkim naokoło. Gdyby nie rozkaz, na pewno nie rozmawialibyśmy tak jak teraz, pewnie skończyłoby się na walce - kiedy to powiedział, pochylił się bardziej w moją stronę. Jego twarz zaczęła migotać fioletowym światłem. Przez jego wizerunek człowieka, przebijała się prawdziwa forma Aberbaal'a. W tedy przypomniałam sobie, że Aberbaal jest demonem i pomimo tego, że jest po mojej stronie to powinnam na niego uważać... W końcu demon to demon, co z tego, że jest słodki i przystojny...
     - No, nieważne, my tu gadu, gadu a jest już po 16. Nie jesteś głodna? 
     - No trochę jestem...
     - To zjedz, a gdy skończysz to przejdziemy do treningu.
     - No dobra, zjem coś na szybko - mówiąc to wstałam od stołu i poszłam do lodówki, kiedy ją otworzyłam to się zapytałam - A ty chcesz coś?
     - Nie, demony jedzą tylko ludzkie dusze, jeśli ich nie masz to dzięki ale nie chce. Wasze jedzenie jest ohydne - Kiedy tak mówił, uśmiechnął się i skrzywił swoją przystojną twarz udając, że coś jest nie dobre. Robiąc to wyglądał wprost uroczo. Na szybko przygotowałam sobie kanapkę i popiłam ją sokiem, miałam ochotę na mleko, jednak całe się wylało, rano przez Aberbaal'a. Ehh... To życie... Kiedy skończyłam jeść, demon wstał, wyciągnął w moja stronę rękę. Zdziwiona popatrzyłam na niego. 
     - Haha! No nie patrz tak na mnie jakbym chciał cię zgwałcić. Złap mnie za rękę.
     - P-Po co? - jak on mógł się tak zachowywać?! Ja miałam chłopaka! 
     -  No dalej - Kiedy uśmiechał się tak do mnie, poddałam się. Nie wiedziałam wprawdzie co chciał zrobić, ale stwierdziłam, że jak takie ciacho chce cię złapać za rękę to nie można mu odmawiać, być może jest to pierwszy i ostatni raz? Kto wie, kto wie... Kiedy tylko moje opuszki palców dotknęły jego skóry, cały pokój zawirował mi przed oczami. Nagle znaleźliśmy się koło jakiejś rzeki. Poznawałam, że jest to Tokio, jednak po raz pierwszy byłam w tym miejscu.
      - Na początek, wejdź do wody, kiedy już zanurzysz się, pomyśl o swojej demonicznej mocy, o tym jak wyglądałaś tamtej nocy w parku. Rób to tak długo, aż ci się uda, kiedy zapanujesz nad postacią w wodzie, zacznij ćwiczyć na lądzie. 
     - Czemu w ogóle mam ćwiczyć w wodzie? Nie lepiej od razu na lądzie?
     - Nie, tafla wody załamuje światło, w wodzie łatwiej zobaczyć czyjesz drugie oblicze. W szczególności demony udające człowieka lub anioły. Ty również powinnaś mieć podobnie, dlatego na razie łatwiej będzie ci zapanować nad swoją demoniczną postacią w wodzie.
     - No dobra, zaufam ci...
     - Nie ufaj Zgaszonemu, nigdy, kto wie? Może właśnie zastanawiam się jak tu cię ukatrupić? - mimo tego co mówił, to wyglądał na mocno zaskoczonego.
     - I tak ci ufam, miły jesteś. - Mówiąc to wlazłam do wody, była cholernie zimna. Zanurkowałam i starałam skupić się na tych elementach, co mówił Aberbaal. Po chwili zaczęło brakować mi powietrza, wynurzyłam się, to nie było takie proste jak myślałam. Nie poddawałam się jednak i zanurzyłam się ponownie. Kiedy ja trenowałam, Zgaszony, siedział na konarze już w zmienionej postaci i bawił się swoim demonicznym ogonem. 



***



     Po tygodniu ćwiczeń, wreszcie było widać jakieś efekty. Potrafiłam już nad swoją demoniczną stroną zapanować na około 50 sekund. Kiedy mi się to udawało, szybko opadałam z sił i stawałam się głodna. 
     Do tego na dworze była wczesna wiosna, przez co woda była zimna, a powietrze otaczające mnie było równie chodne. Aberbaal zawsze teleportował mnie nad jezioro, jednak na treningi zostawał co jakiś czas i sprawdzał jak mi idzie. 
      Ostatnim razem kiedy przyglądał się mi podczas ćwiczeń, nie umiałam w ogóle zapanować nad moją drugą "ja". Teraz chciałam mu zaimponować, ćwiczyłam nawet trochę w domu - na lądzie i byłam mocno zdziwiona kiedy poprzedniego dnia udało mi się na bardzo krótki moment uzyskać to czego chciałam. Tym razem przed treningiem zjadłam mnóstwo czekolady, bogatej w żelazo oraz inne produkty energetyczne. 
     - Aberbaal! Patrz! - Krzyknęłam do istoty, znajdującej się na gałęzi drzewa, kiedy wbiegałam do wody. Pod powierzchnią, skuliłam się w kłębek. Moje włosy zaczęły unosić się przez fale, a ich końcówki powoli nabierały szkarłatnego koloru. Moje uszy wydłużyły się, urosły mi rogi, oraz ogon, którego wtedy w parku nie zauważyłam. Powieki, przyozdobione w długie, gęste i czarne rzęsy, ukazały krwisto czerwone oczy. Kolor wody zmieniony na ciemny szkarłat wyglądał nieziemsko w otoczeniu drzew i zachodzącego słońca. Cząsteczki wody zaczęły drżeć. Nad powierzchnią jeziora zaczęła gromadzić się para wodna. Moja biała bluza i jeansy zmieniły się w długą szkarłatną pelerynę, która dość dużo odkrywała. Aberbaal, ze zdumienia prawie spadł z konara. Pochylił się bardziej w moją stronę, widać było, że był w szoku.
      Uśmiechnęłam się triumfalnie, w końcu mu zaimponowałam. Jego ogon lekko ruszał się w tę, i z powrotem. Starałam utrzymać się postać jak najdłużej. Postanowiłam wyjść z wody, ciągle znajdując się w demonicznej postaci. Ledwo wyszłam na ląd i zachwiałam się. Moja postać zamigotała i znów znalazłam się w ludzkim ciele. Natychmiast koło mnie pojawił się Aberbaal w swojej ludzkiej postaci.
     - Głupia, chyba trochę przesadziłaś.
     - Ale... Dobrze mi poszło? - półprzytomna zapytałam się demona.
     - Tak, i to bardzo. Teraz będziesz ćwiczyć na lądzie, ale najpierw odpoczniesz. Dasz radę teleportować się czy jak się przeniesiemy to zwymiotujesz?
     - Dam... Radę... Chyba... 
     - No, ok- cały świat zawirował mi przed oczami. Nagle znalazłam się w swoim mieszkaniu.
     - Aberbaal... - wypowiedziałam jego imię z opuszczoną głową, Zgaszony ciągle mnie podtrzymywał abym się nie przewróciła.
     - Hmmm...? 
     - Będę rzygać - Moja zielona twarz, patrzyła na demona z rozpaczą.
     - Edehiel! Przecież miałaś nie rzygać! I jak tu zaufać ludziom?! - kiedy Aberbaal próbował zaciągnąć mnie do toalety roześmiałam się co tylko wzmogło odruchy wymiotne. Kiedy w końcu znalazłam się w toalecie, Zgaszony, zostawił mnie samą, tym samym udając się na swoje ulubione miejsce czyli na moją kanapę. 
     Spędzając swój czas na wymiotowaniu, Aberbaal dostał wezwanie od Pana Piekieł. Podszedł do drzwi od łazienki i poinformował mnie o tym, że musi już iść i abym dała sobie spokój z treningiem do końca dnia. Stwierdziłam, że skoro mam wolne to powinnam odwiedzić mojego chłopaka. Następnego dnia miał bowiem zostać wypisany. Zresztą, chciałam po prostu go zobaczyć.

1 komentarz: