poniedziałek, 3 listopada 2014

"Demon w Ludzkim ciele" Rozdział 3 Zaatakowana

[ Krótki rozdział, dlatego niedugo wrzuce kolejny :) Przypominam, że jest to chistoria, która zaczyna się w rozdziale 1, który znajduje się na dole bloga :) Postaram się coś z tym zrobić, jednak nie obiecuje, że coś mi się uda w tym temacie xd ~ Deszczowa ]

     Kiedy poczułam się lepiej, przebrałam się z mokrych wciąż ciuchów i poszłam do szpitala. Oczywiście zawsze gdy tam szłam, mimowolnie omijałam park.
     Znalazłszy się w środku placówki, poszłam wprost do pokoju Motoki'ego. 
     - Ooo... dawno cię tu nie było... - w pokoju znajdowała się niska, dziewczyna. Jej ciemno brązowe, pocieniowane włosy opadały na czerwoną twarz. Poprawiała Motokiemu właśnie poduszki. Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem. Kiedy skończyła szybko bez słowa wyszła.
     - Tak, wiem, przepraszam, ostatnio Aberbaal każe mi ćwiczyć w wolnych chwilach...
     - Kto to jest Abe... coś tam? 
     - Ach, to mój demoniczny nauczyciel. Pomaga mi wszystko zrozumieć i nauczyć się tych dziwnych rzeczy.
     - Acha... - powiedział znudzonym tonem. Skoro go to nie interesowało to po co się pytał?
     - Jutro cię wypisują prawda? - Chciałam za wszelką cenę zejść na bezpieczny grunt.
     - Tak o 11 będą mógł już stąd wyjść.
     - Przyjadę po ciebie.
     - Nie, nie trzeba sam wrócę.
     - Nie no co ty, przyjadę - zdziwiły mnie bardzo jego słowa, w końcu byliśmy razem, to jasne, że chciałam go odebrać.
     - Nie chce! Ciągle jestem sam i chcę aby tak pozostało! Nie rozumiesz tego?! - wybuchł... Skoro on tak się czuje, to jak ja mam się czuć? To wszystko to był jakiś kiepski żart. 
    - Dobrze zostawię cię samego i jutro po ciebie nie przyjdę. Zadowolony?! - w oczach wezbrały mi łzy. Czułam się odrzucona. Nie podobało mi się to uczucie. Wstałam i szybkim  krokiem opuściłam jego pokój. Nie miałam już siły na to wszystko. Za sobą jedynie usłyszałam takie słowa.
     - Ede! Przepraszam, trochę mnie poniosło! wróć prosz... - To wszystko co zdołało do mnie dotrzeć, ponieważ już wychodziłam ze szpitala.
     Kiedy wyszłam na ulicę, zaczęło padać. Rozejrzałam się po szarym krajobrazie. Na ulicy nikogo nie było, nawet samochody nie jeździły.
     Skierowałam się w kierunku  domu, po paru sekundach marszu poczułam coś jakby ukłucie. Coś bardzo wkurzającego i dość bolesnego dla mojej głowy, dochodziło tak jakby po mojej prawej stronie, mimowolnie obróciłam się w tamtym kierunku a moim oczom ukazał się Zgaszony... A właściwie to cała chmara. 
     Siedzieli sobie na płocie, odgradzającym parking przyszpitalny od ulicy i chodnika. Demony te były malutkie, ich ciemnoniebieskie ciałka i malutkie skrzydełka sprawiały, że wyglądały one uroczo. Szare ślepia wpatrywały się we mnie, a ja wpatrywałam się w nich. Pomimo, tego, że dzieliła nas ulica mogłam dostrzec, ostre małe ząbki słodkich potworków. Jeden z nich zatrzepotał skrzydełkami. W ułamku sekundy zerwały się wszystkie na raz i zaczęły lecieć w moją stronę. W przeciągu bardzo krótkiej chwili, znalazły się przede mną. Małe ząbki zaczęły mi wbijać w całe ciało. Słyszałam tylko dziwne odgłosy.
     - Gryzz... Gryzzzzz...
     - Sysss... Syss... - Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, bądź powiedzieć, byłam już cała pogryziona, a z małych ranek leciała krew. Te niepozorne na pierwszy rzut oka potworki nie szczędziły nawet na mojej twarzy! Miałam zły dzień, wkurzyłam się. Tak mocno miałam już dość tego wszystkiego, irytujących dźwięków, mojego chłopaka, tego, że nic mi nie wychodziło, wszystkie te uczucia zlały się w jedno. Gniew i bezsilność wybuchły w moim sercu.
     Wokół mnie zaczęła pojawiać się szkarłatna poświata. Krew, która sączyła się po ugryzieniach, zaczęła świecić. Z moich ludzkich ust wydobył się przeraźliwy ryk. Byłam tak samo zdziwiona, jak małe potworki, które skamieniały w powietrzu. Popatrzyłam na nich swoimi oczami, kiedy nasz wzrok się spotkał, z malutkich oczu Zgaszonych zaczęła kapać krew. Małe ciałka istot zaczęły drżeć, jeszcze bardziej popiskując, tym razem z przerażenia. Kiedy parę z nich, zaczęło spadać na ziemie i zmieniać się w szkarłatne plamy, zrozumiałam, że sprawiam im ból, a większość już uśmierciłam. Natychmiast się opamiętałam. Razem z moją poświatą wszystkie pozostałe przy życiu potworki uciekły w popłochu popiskując przy tym dziko.   
      Całe moje ubranie i twarz było szkarłatne od krwi, ciuchy były w strzępach. Włosy sklejone od zastygającej substancji wystawały w każdym kierunku. Westchnęłam, odkąd spotkałam Pana Piekieł, wiedziałam, że moje życie nie będzie należało do łatwych. Powolnym krokiem wracałam do domu, wybierając ciemne uliczki, aby nikt mnie nie zobaczył. Jeszcze mi tego brakowało, aby ktoś wezwał policję, w końcu teraz wyglądałam jak morderca. Było już późno, dlatego wykąpałam się, po to aby zmyć z siebie cały brud. Kiedy skończyłam nawet nic nie zjadłam, od razu położyłam się spać.
      Następnego dnia, wszystko mnie bolało, pierwsze co doszło do moich uszu było głośne burczenie. Rany piekły mnie przeraźliwie. Obracając się na moim podwójnym łóżku, natrafiłam na coś ciepłego. Dotknęłam tego. Wydawało mi się, że to ludzka skóra, zdziwiona podniosłam zaspany wzrok. To co ujrzałam, sprawiło, że aż cała się zaczerwieniłam. Obok mnie siedział Aberbaal, w ludzkiej postaci, a ja trzymałam swoją rękę na jego odkrytym, nagim udzie, i to dość wysoko...
      - A-Aberbaal!!! Co ty, do cholery robisz w moim łóżku?! - Zerwałam się z miejsca, aby trochę się od niego odsunąć. Demon, spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.
     - Znudziła mi się kanapa, a poza tym twoje łóżko jest wygodniejsze.
     - Ty na prawdę jesteś popaprany - pokręciłam głową.
     - Dziękuję.
     - To nie był komplement! - Boże co za człowiek, a właściwie demon...
     - Haha. Mam pytanie dlaczego na całym ciele masz ranki? - zapytał zaciekawiony.
     - A wczoraj wieczorem, jak wracałam ze szpitala jakieś małe, niebieskie potworki mnie zaatakowały.
     - I co zrobiłaś? - patrzył na mnie z jeszcze większym zaciekawieniem. Jego ametystowe oczy migotały z podniecenia.
     - Wkurzyłam się, w sumie to się nie zmieniłam do końca, ale zaczęła bić ode mnie czerwona poświata, z tego co pamiętam to włosy też mi się zmieniły, aha i chyba wydałam z siebie jakiś krzyk...
     - Hmm... Szybko się uczysz. To dobrze. Pomogę zaleczyć ci te ranki, musisz być w pełni sił. Nie martw się nic ci nie zrobię, więc nie panikuj – w tamtym momencie przysunął się do mnie bliżej, chwycił moją twarz w obydwie ręce i polizał mnie w zadrapanie na policzku. Jego ślina była zimna, a ja płonęłam czerwienią. Na początku sprawiało mi to ból jednak po chwili przynosiła ona ukojenie. Demon zaczął lizać mnie w miejscach gdzie miałam rany. Kiedy skończył z rękoma i twarzą, powiedział. 
     - Skończyłem. Haha! Nie rumień się tak, resztę sama powinnaś szybko wygoić. Ślina demona uzdrawia - popatrzył na mnie i z uśmiechem na twarzy wystawił język. - W każdym razie jesteś głodna, przebierz się, a ja ci zrobię coś do jedzenia - znowu uśmiechnął się do mnie, razem z tymi roziskrzonymi oczami wyglądał wprost nieziemsko.
     - To ty umiesz gotować?! - wytrzeszczyłam na niego swoje oczy. 
     - Oczywiście w ludzkim ciele potrafimy wszystko, tak jak ty w demonicznym, tylko, że ty musisz trochę poćwiczyć - uśmiechnął się do mnie łobuzersko, na ten uśmiech moje serce omal nie wyrwało się z piersi. Moja babcia, jak jeszcze żyła zawsze powtarzała, aby nie ufać mężczyznom, którzy umieją gotować. Zawsze mają jakieś szemrane interesy... 
    Aber wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą. Wstałam przebrałam sie w biały top, legginsy i do tego długą i dużą szarą bluzę z kapturem. Rozczesałam swoje czarne włosy i skierowałam się do kuchni. Kiedy tylko otworzyłam drzwi od sypialni wyczułam wspaniałą woń, smażonego kurczaka.
      Kiedy weszłam do kuchni zajrzałam przez ramię aby sprawdzić co robił, zauważyłam sałatkę z pomidorem, serem feta oraz ogórkiem. Na patelni faktycznie smażył się kurczak, po chwili Aberbaal wyjął go z patelni i pokroił na małe kawałeczki. Następnie wrzucił całość do sałatki i wymieszał. Kiedy podał mi ją do stołu i ugryzłam pierwszy kęs, zatkało mnie. To było tak pyszne, że mogłabym dla tego zabić. 
     - Mymmm... Pyszne! - wykrzyknęłam w zdumieniu.
     - Cieszę się. A teraz przejdźmy do sedna musimy porozmawiać. Wczoraj wieczorem, zaraz kiedy teleportowaliśmy się z nad jezioro, pojawiło się tam parę ludzi z AZ. Wyczuli twoją moc. Od wczoraj non stop próbują cię namierzyć. Pojawili się w nocy nawet w szpitalu gdzie przebywa twój chłopak. Znaleźli ślady krwi, myślę że w przeciągu paru dni cię znajdą. Nie jesteś tu już bezpieczna. Jest ich 3, dlatego musimy szybko potrenować parę rzeczy, takich jak teleportacja i władanie nad podstawową mocą demona. Już umiesz przywołać postać w wodzie, jednak na lądzie jeszcze nie. Będę musiał ci trochę pomóc, jednak wolałbym tego nie robić... - w tym momencie wstał, podszedł do szuflady, wyciągnął nóż i zrobił sobie nacięcie na nadgarstku. Następnie podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę. Naciął mnie w tym samym miejscu co u siebie, z naszych ran zaczęła płynąć krew. Następnie przyłożył swoją rękę do mojej, tak aby nasza krew się zmieszała. Ranka lekko mnie piekła, nagle w sobie poczułam niesamowitą moc. Czułam jak rozchodzi się po całym ciele. Przepełniała mnie. Aberbaal lekko się skrzywił. 
     - Cholera, nie myślałem, że masz aż tak silną krew... 
     - Nie wiedziałam, że demony mają krew... - powiedziałam na wpół przytomnie.
     - Ta, mają. Posiadamy też wiele rzeczy, o których nie masz pojęcia - pomimo wykrzywionej twarzy, starał się uśmiechnąć. Po krótkiej chwili rozłączył nasze ręce. Polizał swoją ranę i zrobił to samo z moją, na moich oczach zasklepiła się. Spojrzałam na nóż leżący na stole, skapywała z niego krew. 
     - Póki nie wypalisz mojej krwi powinnaś łatwiej zapanować nad demoniczną stroną. Musimy wziąć się ostro do roboty, inaczej kiedy znajdą cię Ci z AZ, będziesz bezbronna. A ja ich nie zaatakuje dopóki oni nie zaatakują mni... - w tym momencie ktoś wszedł do mieszkania, postawił sportową torbę i powiedział.
     - Wróciłem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz