środa, 5 listopada 2014

"Demon w Ludzkim ciele" Rozdział 4 Nieoczekiwane spotkanie


       - Kto to?  - zapytał Aberbaal.
     - Mój chłopak - odpowiedziałam równie zaskoczona, co on, bowiem totalnie wypadło mi z głowy, to że dzisiaj przecież wychodzi ze szpitala.
     - Z kim gadasz? - wchodząc do kuchni zapytał Motoki. Popatrzyłam ze zdumieniem na Aberbaal'a, a ten widząc moje zdziwione spojrzenie odpowiedział na moje nieme pytanie.
     -  Dopóki demon nie będzie chciał ukazać się człowiekowi to ten nie będzie go widział, co najwyżej może go poczuć.
      - Aaa... - powiedziałam kiedy mi odpowiedział - Em... Motoki, rozmawiam właśnie z Aberbaal’em. Pamiętasz? Wczoraj przed nasza kłótnią opowiadałam ci o nim - Zgaszony, uniósł do góry jedną brew i popatrzył na mnie z zaciekawieniem. 
     - Jakoś go nie widzę. Boi się mnie? Czy może jest aż tak malutki, że go nigdzie nie widać? Hahaha! Kogo ci przydzielili na nauczyciela?! - zgiął się w pół ze śmiechu. Obok mnie z Aberbaal'a zaczęła bić groźna fioletowa poświata. Powietrze wokół nas stało się chłodniejsze. Ametystowe oczy zrobiły się zimne i poważne. Okrycie jego nóg zaczęło falować na wietrze, który nie wiem jakim cudem znalazł się w moim domu.
     - Ej... Ede... Co robisz? - zapytał przerażony Motoki.
     - Eh... - westchnęłam - To nie ja tylko Aberbaal w sumie to chyba go...
     - TY NĘDZNA NAMIASTKO ISTOTY ŚMIESZ OBRAŻAĆ MNIE?!?! MNIE?!?!?!POTĘŻNEGO I OKRUTNEGO ABERBAAL'A JEDNEGO Z NAJSILNIEJSZYCH DEMONÓW NA ŚWIECIE?!?! W 10 SEKUND MOGĘ SPALIĆ CIĘ NA POPIÓŁ, PRZYWRÓCIĆ DO ŻYCIA I SPALIĆ PONOWNIE!!! JEŚLI CI ŻYCIE MIŁE TO ZAMKNIJ SIĘ TY OBRZYDLIWA KREATURO! JAK CIĘ WIDZĘ TO RZYGAĆ MI SIĘ CHE!!! - Zgaszony nieźle się uniósł. Wokół nas zrobiło się ciemno i byłam pewna, że Aberbaal ukazał się mojemu chłopakowi. Eh... Mężczyźni... W tamtej chwili Demon na prawdę wyglądał groźnie, pomimo tego, że wciąż znajdował się w ludzkiej postaci.
     - No już już, Aber... Halo? Słuchasz mnie? Wystarczy. Zaraz rozwalisz mi dom - mówiąc to położyłam swoją rękę na ramieniu Zgaszonego. Motoki, kulił się właśnie pod jego spotami, był nieźle przerażony, no ale nie dziwmy mu się. Aberbaal jak chciał to potrafił być straszny.
     - Aber nie bierz do siebie tego co mówił Motoki, dla niego to jest nowa sytuacja, pamiętasz mnie jak cię po raz pierwszy spotkałam? Więc spokój mi tu, masz się opanować - uśmiechnęłam się do niego, w końcu nie chciałam aby mój chłopak zszedł na zawał. 
     - Słuchaj ty śmieciu - znowu zwrócił się do Motokiego - gdyby nie Edehiel już dawno był byś martwy. Znaj łaskę pana, a teraz zejdź mi z oczu i nie wtrącaj się kiedy będziemy rozmawiać. Rozumiesz, czy mam się powtarzać?! - chłopak, zamiast odpowiedzieć, skulił się jeszcze bardziej - Edehiel, możemy opuścić to miejsce? Wolałbym nie przebywać z nim w jednym domu, boję się, że wtedy przez przypadek mógłbym zabić twojego żałosnego chłopaka. 
     - Motoki... Przepraszam cię za niego i przepraszam, że cie teraz zostawię, ale na prawdę muszę z Aberbaalem porozmawiać. Także nie bądź zły i nie bój się... - w tamtym momencie pozwoliłam złapać się za rękę i teleportować w nowe miejsce. Znajdowaliśmy się teraz na moście. Widok rozciągał się stąd niesamowity...
     - Na czym to skończyliśmy? - powiedział Aber sadowiąc się na krawędzi, górnej kondygnacji podpory. 
     - No mówiłeś o AZ'tach. Że mnie szukają itd. 
     - Tak, będziesz musiała się przemieścić, dobrze by było na drugi koniec miasta, a najlepiej razem ze mną do piekieł - w tej chwili uśmiechnął się do mnie czarującym uśmiechem. Mimowolnie zarumieniłam się, a na mojej twarzy pojawił się głupkowaty uśmieszek - Jeśli musisz to weź ze sobą tą przybłędę, ale ja go nie przeteleportuję, najlepiej jakbyś go w ogóle zostawiła... A właśnie powinnaś się nauczyć teleportacji. No to wskakuj na głęboką wodę, chyba, że masz jakieś pytania?
     - Co mam zrobić aby się przeteleportować? - Wstał, otrzepał swój nieziemski (dosłownie i w przenośni) tyłek i obrócił się do mnie.
     - Hm... Pomyśl sobie, o jakimś miejscu i wyobraź tam siebie, na początek spróbuj się przeteleportować tutaj - mówiąc to podszedł do mnie, obróciłam się w jego stronę, aby móc zobaczyć jego twarz i powiedziałam.
     - Co masz na myśli mówiąc tuta... - Zepchnął mnie... Ten koleś zepchnął mnie z tego okropnego mostu - Cholera! Aber!!! JUŻ NIE ŻYJESZ!!! SŁYSZYSZ?! JESTEŚ TRUPEM!
     - Hehe, najpierw mnie złap, buziaczki! - lekko wychylił się i zaśmiał, posyłając śmiech w moją stronę. Stał, machał do mnie ręką i patrzył jak spadam.
     - On chce mnie zabić czy co?! Dobra myśl, myśl, chcę być obok tego idioty. Chcę być na górze! - miałam zamknięte oczy wypowiadając te słowa, a kiedy je otworzyłam powiedziałam - Jestem na górze? No czemu NIE jestem?! Dupa zimna, a nie teleportacja! Ja nie chce umierać! - ziemia zbliżała się nieubłagalnie. Starałam odtworzyć w swoim umyśle jak wyglądał most. Gdzie chciałam i gdzie chce być, po chwili poczułam jak moje ciało wiruje, poczułam to znane uczucie teleportacji. Niestety w moich brudnych myślach odtworzyłam sobie również tyłek Aberbaal'a co totalnie wytrąciło mnie z równowagi...
     -  Żegnaj świecie... Co za ironia losu, ostatnie o czym pomyślałam był tyłek demona. No staczam się, normalnie...
     - Idiotka - Aberbaal?! Przecież on był na górze, no tak on umie się teleportować, tylko ze mnie taka ciota... Nagle znaleźliśmy się na górze mostu
      -Ehehehe... Serio mój tyłek aż tak zapadł ci w pamięci? - Otworzyłam swoje oczy. Zorientowałam się, że Aberbaal trzyma mnie na rękach w tak zwany "sposób księżniczki", jego twarz znajdowała się bardzo blisko mojej. 
      - A spadaj, co ty możesz wiedzieć... - powiedziałam mocno zarumieniona i naburmuszona.
      - W końcu jestem trup, co nie? - puścił o mnie oczko. Jezu jak ten demon się zmienił... Nie wiem czy tak działała na niego ludzka postać, czy po prostu znudziło się mu być chłodnym i opanowanym, ponieważ ten demon który mnie odwiedził 2 tygodnie temu, całkowicie się różnił od tego który właśnie trzymał mnie w ramionach.
      - Myślałam, że na serio chcesz mnie zabić. 
      - Polubiłem cię. Nie pozwolę ci umrzeć, na razie. 
      - Postawisz mnie wreszcie? 
      - A chcesz tego? - uśmiechnął się figlarnie.
      - Przestań gadać jakieś głupoty i po prostu mnie postaw.
      - Wedle życzenia, o pani - Postawił mnie na ziemię, a sam ukląkł na jedno kolano, kładąc prawą rękę w miejscu serca.
      - Słucham? Ej... Aber, co robisz?
      - Pan Chaosu, powiedział, że od dzisiaj moje życie zależy do ciebie. Teraz jestem twoim sługą.
     - Eee... Ale po co? 
     - Po to aby sytuacja z wczoraj się nie powtórzyła, a szczególnie że szukają ciebie ludzie z AZ. Dla Diabła jesteś zbyt cenna, przynajmniej na razie - Podniósł głowę i spojrzał na mnie. 
     -Okej... - Obrzuciłam go nienawistnym spojrzeniem, bowiem ciągle byłam na niego zła. Złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą. Znowu spadałam jednak tym razem nie sama. Uśmiechnęłam się triumfalnie. 
     - Ani mi się waż, teleportować, sama chcę to zrobić! 
     - Zrobię to tylko w sytuacji zagrażającej życiu.
     - No niech będzie... - zgodziłam się. Próbowałam skupić się na obrazie mostu w mojej głowie. Chyba nigdy nie byłam tak skupiona. Moje włosy przez pęd powietrza falowały, całe moje ubranie trzepotało. Poczułam zawroty głowy, razem z demonem, trzymaliśmy się za ręce. Otworzyłam oczy. 
     - TAK! Udało mi się!!! Widzisz?! - cieszyłam się jak dziecko, które dostało właśnie lizaka. 
     - Szczerze, to sie nie spodziewałem, że tak szybko załapiesz jak to robić. Myślałem, że zajmie ci to co najmniej parę godzin.
     - Czy ty właśnie powiedziałeś, że jestem głupia tylko ładnymi słowami?
     - Eee... Nie...
     - Yhy! Jasne! - popatrzyłam na niego spode łba. 
     - Em... W walce będziesz mogła wykorzystać teleportację, robiąc tak samo ale na przykład zamiast konkretnego miejsca będziesz musiała wyobrazić sobie, że np. stoisz 2 metry dalej.
      - Ty mi tu nie zmieniaj tematu!
      - Dobra następna lekcja! Teraz powiem ci jak zmaterializować twoją moc. To jest ważne więc się skup. Wszystko zależy od twojej wyobraźni. Im mniejszy masz problem z wyobrażeniem sobie czegoś tym łatwiej to osiągniesz. Jeśli wyobrazisz sobie tarczę wokół siebie, to ona się zmaterializuje z twojej mocy, oczywiście będzie działała tylko na ataki zadane ludzką bronią. Nie ma tak łatwo. Chcesz miecz, to masz miecz i tak dalej. Rozumiesz?
     - Chyba tak.
     - To przywołaj coś, najlepiej jakąś broń - zamknęłam oczy skupiłam się na obrazie Colta 6525. Broń ta bardzo przypadła mi do gustu, 2 lata temu mój drogi przyjaciel wstąpił do wojska i pokazywał mi różne bronie, nawet z nich strzelałam na strzelnicy, stąd wiedziałam jak wygląda. Wyobraziłam sobie dość krótką, czarną broń. W mojej ręce zmaterializował się pistolet, w niektórych miejscach połyskiwał czerwienią.  
     - Okej czyli podstawowe umiejętności opanowałaś. Gratki. A teraz wracajmy do tego twojego kochasia - kiedy to powiedział skrzywił się. Wyciągnął w moją stronę dłoń, kiedy nasze dłonie splotły się przeteleportowaliśmy się do mojej kuchni.
      Przy stole siedział Motoki. W ręku trzymał kubek z herbatą. Kiedy nasze ciała zmaterializowały się w pomieszczeniu, podskoczył. Popatrzył na nas dużymi, brązowymi oczami pełnymi zdumienia, w końcu opuścił głowę i cichutko powiedział.
      -Edehiel... Musimy porozmawiać, sami... - popatrzyłam na niego zdumiona, puściłam rękę Aberbaal'a i usiadłam przy stole. Zgaszony wyszedł z pokoju i skierował się w stronę sypialni na moje łóżko. Wiedziałam, że dzięki dobremu słuchowi, będzie podsłuchiwał, jednak nie wspomniałam o tym Motokiemu.
     - Czy coś sie stało? - zapytałam niepewnie.
     - Ede... Ja nie chce tak żyć... Przerażasz mnie. Zaczynam się ciebie bać, jak i tego demona... Słuchaj, ja... Chcę mieć normalne życie, a nie takie... - do moich oczu napłynęły łzy. Po tym co ja dla niego zrobiłam wygadywał takie rzeczy...
     - Ale... Ja to zrobiłam dla ciebie... Abyś mógł żyć...
     - Czy ja cię o to prosiłem?! Wolałbym umrzeć niż żyć z potworem takim jak ty!
     - Ty idioto!!! Przecież ja cię kocham!!! Kto mówił, że zawsze będzie po mojej stronie?! Kto ciągle powtarzał że mnie kocha?! Czy to wszystko to były tylko kłamstwa?! - wstałam, teraz ciepłe łzy płynęły mi po policzkach.
     - Tak! To były kłamstwa! 
     - Jak śmiesz!!! Przez ciebie stałam się tym czym jestem! Zrobiłam to dla ciebie!
     - Ale ja tego nie chce! Nie chcę ciebie! Słuchaj ja... Zdradziłem cię z pielęgniarką w szpitalu... Ja... Chcę z nią założyć rodzi...
     - CO?! J-jak to mnie zdradziłeś?! - w tamtej chwili za mną zmaterializował się Aberbaal. Chwycił mnie od tyłu, obrócił i przytulił do swojego nagiego torsu. Zaczęłam rzewnie płakać. Demon, głaskał mnie delikatnie i lekko po głowie. A sam powiedział. 
      - Doprowadziłeś Edehiel do płaczu... Ty gnoju... Zastanawiam się jaką śmierć dla ciebie wybrać. Myślę że powolne obdzieranie ze skóry będzie najlepszym rozwiązaniem. 
      - Nie! Aberbaal! Nie! Proszę... - oderwałam się od jego piersi. Ciągle płakałam, ktoś nagle zadzwonił do drzwi i nawet nie otrzymawszy pozwolenia wtargnął do środka. Do pokoju, w którym się znajdowaliśmy, weszła dość niska, brązowowłosa dziewczyna. Popatrzyła na nas ze zdziwieniem i stanęła. Motoki kiedy ją zobaczył uśmiechnął się. Po chwili poznałam tą kobietę. Pracowała ona w szpitalu, w tym, w którym Motoki leżał.
     - Ty lafiryndo... - przeteleportowałam się tuz przed mocno zdziwioną dziewczynę. Gniew wezbrał we mnie, miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę. Zaczęło bić ode mnie gorąco, czerwona aura pojawiła się wokół mnie. Mój były chłopak podbiegł do kobiety i stanął przed nią osłaniając ją rękoma. 
     Wszystkie moje uczucia przelałam w cios, którym chciałam go potraktować. Kiedy juz prawie go uderzyłam, moja ręka zatrzymałam się tuż przed jego twarzą. W połowie ruchu Aberbaal zatrzymał moją dłoń. Trzymał mnie za łokieć, a siła z jaką moja ręką się zamachnęła, poruszyła włosy mężczyzny.
     - Jeśli byś tym ciosem go trafiła, to zmiażdżyłabyś mu czaszkę. Wiem, że potem pewnie byś się obwiniała więc cię powstrzymałem - z moich oczu znowu popłynęły łzy. Złapałam jego rękę i razem z nim poszłam do sypialni. Płakając wzięłam swoją torbę podróżną i spakowałam swoje ciuchy.
     Dom należał do Motokiego, dlatego postanowiłam opuścić to miejsce, najwyżej prześpię się w parku na ławce. W tamtej chwili mało mnie to obchodziło. Moje serce krwawiło, czułam się zdradzona, oszukana i niechciana. Ze skrzynki spod łóżka wzięłam swoje oszczędności. Kiedy już się spakowałam, siedziałam na podłodze i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. 
      Aberbaal podszedł do mnie, usiadł za mną i się do mnie przytulił. Nic nie mówił. Po jakimś czasie kiedy w miarę się uspokoiłam Zgaszony wziął mnie za rękę, chwycił torbę i chciał opuścić pokój, w którym się znajdowaliśmy.
     Stanęłam okoniem, w końcu demon był tylko w obdzierganej szmacie i chciał tak wyjść. Dobra, było już dość późno jednak gdyby ktoś go zobaczył to na pewno mocno by się zdziwił, a Aberbaal należał do kogoś, kogo na ulicy nie da się nie zauważyć. Zdziwiony odwrócił się w moją stronę i się na mnie popatrzył. 
     - Stało się coś?
     - Jesteś prawie nagi jeśli chcesz wyjść gdzieś na miasto to najpierw się ubierz... - wpatrywałam się w podłogę. Całe oczy piekły mnie od powstrzymywanych łez - Poczekaj tutaj na mnie, przyniosę ci jakieś ubranie - wyszłam z pokoju, zostawiając demona samego w sypialni, z kuchni dochodziły do mnie ściszone głosy. Nie chciałam ich słuchać, nie chciałam dowiedzieć się o czym gruchają te gołąbeczki, brało mnie na wymioty. W myślach zaczęłam nucić sobie piosenkę " My pan will hit you". Weszłam do garderoby mieszczącej się na przeciwko pomieszczenia w którym znajdował się Aberbaal. Po prawej stronie znajdowała się komoda Motokiego.
      Otworzyłam ją i wzięłam jego spodnie. Stwierdziłam, że nie obchodzi mnie w co się jutro ubierze. Zamknęłam szufladę z hukiem. Skierowałam się w stronę szafy. Badawczym wzrokiem przestudiowałam co znajduję się w środku. Moją uwagę przykuła bluzka Motokiego w panterkę, którą kupiłam pod wpływem chwili na bazarku. Strasznie mi się spodobała ponieważ lubię zwierzęce wzory. Skoro i tak w niej nie chodził to mogę ją sobie wziąć. Ledwo żywa poczłapałam do Aberbaal'a. Demon popatrzył na mnie zmartwiony. 
     - Masz - rzuciłam w niego, a on z niesamowitym refleksem to złapał - Ubierz się w to - Aberbaal kiedy spostrzegł bluzkę w panterkę, uniósł jedną brew. Bez pytania założył ją na siebie, następnie zaczął rozwiązywać supeł swojego materiału. Zarumieniłam się i szybko odwróciłam. Słyszałam jak naciąga spodnie na swoje chude nogi. 
     Kiedy skończył obróciłam się ponownie. Wyglądał jak idealny model. Koszulka lekko opinała się na jego umięśnionym brzuchu, spodnie były trochę za duże, jednak i tak prezentował się idealnie. Wyglądał wprost apetycznie. 
     - No to chodź - ponownie złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy. Usłyszałam jak Motoki i ta lafirynda szeptali sobie słodkie słówka. W tej chwili na prawdę chciało mi się płakać. Ledwo szłam, Aberbaal najprawdopodobniej wyczuł moje drżenie, bo mocniej mnie złapał. Nie wiem dlaczego wtedy się nie tetelepoltowaliśmy, ale może to i dobrze, w tamtej chwili nawet najmniejszy wstrząs mógł spowodować wybuch kolejnych łez. Idąc tak ciemną uliczką spotkaliśmy na skrzyżowaniu 3 chłopaków. Ubrani byli na biało, co już przykuło naszą uwagę. Każdy z nich nosił długą pelerynę, na której był naszyty znak AZ. Aberbaal mocniej chwycił moją dłoń. Kiedy nasze oczy spotkały się z nieznajomymi wiedziałam, że dobrze się to wszystko nie skończy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz