wtorek, 11 listopada 2014

"Demon w Ludzkim ciele" Rozdział 6 Jak zrobiono z nas terrorystów


    Za ladą stała jakaś kobieta i to najwyraźniej lekkich obyczajów. Żując gumę do żucia obrzuciła mnie krytycznym spojrzeniem. 
    - Skąd, żeś się urwała dziewczyno? Z psychiatryka? Chyba zadzwonię po policję aby cię odprowadzili... - w holu znajdowały się jeszcze 2 osoby, schodziły akurat ze schodów. 
     Chłopak z zielonymi włosami, obejmował właśnie jakąś dziewczynę, która w swoich czarnych włosach i czerwonej szmince wyglądała na dziwkę. Chłopak popatrzył na mnie z zaciekawieniem, nie wiem czy cała we krwi i zadrapaniach wydałam mu się atrakcyjna, takim ludziom wszystko chodzi po głowie. 
     Ukuło mnie w sercu, w końcu parę minut temu rozstałam się z chłopakiem. Dużo się wydarzyło i już nie czułam się aż tak przybita, jednak wciąż byłam wykończona. Chcąc jak najszybciej znaleźć się w pokoju, powiedziałam
     - Zapłacę - pod ladą przywołałam pieniądze, tak aby tamta dwójka tego nie widziała - Chcę się zatrzymać na tydzień. Nie życzę sobie aby ktoś mi przeszkadzał w tym czasie, żadnych sprzątaczek, po prostu nikt, rozumiesz? - mówiąc to wyłożyłam na ladę stos pieniędzy. Kobiecie o mało oczy z orbit nie wypadły. 
    - Em... Jasne możesz tu zostać, nikt nie będzie ci przeszkadzał... 
    - Świetnie, mogę dostać klucz?
    - A... Tak jasne, pokój 15. - mówiąc to położyła na blacie klucz, do którego przymocowany był breloczek z numerkiem. - Po schodach na górę i po prawej będzie twój pokój.
    - Dzięki - poszłam w kierunku wskazanym przez kobietę. Jak odchodziłam, słyszałam jak liczy, ile może wziąć sobie do kieszeni. Ludzie w tych czasach są jednak straszni. 
     Weszłam na piętro i otworzyłam drzwi. Bardziej tandetnego pokoju nie widziałam. Cały wytapetowany w czerwone serduszka, przyprawiał mnie o mdłości... W centralnej części pokoju stało wielkie małżeńskie łóżko, z dużą ilością poduszek. Na komodzie obok wejścia znajdowało się przestarzałe radio. Na jednej z szafek nocnych leżały różowe, puchate kajdanki. Moja twarz wyrażała jedynie irytację i zniesmaczenie. Łazienka chociaż wyglądała przyzwoicie, jedyne co było w niej dziwnego to czarne kafelki i ogromna, przeszklona wanna. 
     Zamknęłam pokój od środka i przeteleportowałam się na parking po Aberbaal'a. Biedny, wciąż skulony trząsł się z bólu i zimna.
      Delikatnie wzięłam go na ręce. I ostrożnie przeteleportowałam nas do pokoju. Położyłam demona, na ogromnym łożu. W jego małym ciele widocznych było 6 ran postrzałowych. Nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić.
     Z bezsilności rozpłakałam się, starałam się jednak opanować, poszłam do łazienki i wzięłam ręcznik. Zmoczyłam go w wodzie i wróciłam do Zgaszonego. Zaczęłam przemywać jego rany, w pewnym momencie wpadłam na istnie genialny pomysł. Wyobraziłam jak wyciągam każdą kulę po kolei z ciała demona. Skupiłam się na tym tak mocno, że aż się nie zdziwiłam, kiedy wszystkie pociski wzleciały w powietrze i się tam zatrzymały. Wzięłam je do ręki i wyrzuciłam przez uchylone okno. Kiedy wyjmowałam pociski Aberbaal cicho jęknął z bólu. Byłam bardzo zmęczona, nie wiedziałam czy to pomoże ale stwierdziłam że chociaż spróbuję. Przybliżyłam swoją twarz do ciała Aberbaal'a i polizałam jedną z jego ran. Następnie wykonałam tę samą czynność ze wszystkimi miejscami wymagającymi tego zabiegu. Okryłam demona kołdrą, a sama udałam się do łazienki wziąć kąpiel ponieważ nie mieliśmy prysznica w pokoju.
      Kiedy wanna była w końcu pełna, weszłam do środka. Gdy tylko moje ciało dotknęło wody zasyczałam. Zapomniałam, że ja też jestem ranna. Westchnęłam i wyobraziłam, że wyjmuję sobie te dwie kule. Poskutkowało tak samo jak przy Zgaszonym. Z pluskiem wpadły do cieczy, która w powolnym tempie zabarwiała się na czerwono, od mojej krwi. Szybko wyszorowałam swoje ciało i wyszłam z wanny. Nie chciałam bowiem się wykrwawić. 
     Strasznie burczało  mi w brzuchu. Pomyślałam o batoniku i nic... Chciałam go przywołać, wyczarować mniejsza z tym! Chciałam coś zjeść. Po paru nieudanych próbach stwierdziłam, że jednak są ograniczenia "mocy". Eh... No trudno. Przebrana w wyczarowaną bluzkę i szorty poszłam do Aberbaal'a.
     Opatrzyłam jego rany i to samo zrobiłam z moją nogą i barkiem. Dzięki Bogu, że w łazience była apteczka a w środku bandaże. Zgasiłam światło i położyłam się na łóżku tuż obok niego. Co jakiś czas popiskiwał z bólu, co za skończony kretyn... Czemu mnie obronił... W końcu to demon, nie powinno go obchodzić co się stanie z człowiekiem, w małym stopniu ale jednak wciąż człowiekiem. 
     Pomimo ogromnego zmęczenia nie mogłam zasnąć, ciągle patrzyłam na Aberbaal'a, dotknęłam jego czarnej skóry, była bardzo zimna, delikatnie go objęłam. Kiedy już prawie udało mi się zasnąć poczułam to. To uczucie towarzyszące wrogo nastawionemu demonowi.
     - Cholera! Akurat teraz?! - zerwałam się z łóżka, ostry ból w mojej głowie podpowiadał, że istota znajduje się tuż pod moimi drzwiami. Super, ja ledwo zipie, prawie nie mam swojej mocy i ledwo stoję na nogach a będę zmuszona walczyć. 
     Wiedziałam, że jeśli będę zbyt często i zbyt niekontrolowanie używać swojej mocy to AZ mnie namierzy. Tyle Aberbaal zdążył mi już powiedzieć. Stanęłam przed drzwiami, stwierdziłam, że najlepszym sposobem będzie rzucić się na przeciwnika. Przyjęłam pozycję podobną do kota, który właśnie próbuje skoczyć. Nagle usłyszałam pukanie, po chwili moim uszom dobiegł miękki głos.
    - Nie przyszedłem z wami walczyć, nazywam się Havelun. Tak się złożyło, że byłem niedaleko waszej walki z tymi śmieciami z AZ i przekonałem się, że plotki o tobie są prawdziwe. Do tego jeszcze zatrzymałaś się w tym samym hotelu co ja, mam wrażenie, że na mnie lecisz. Słuchaj mogę nauczyć cię parę rzeczy, ale w zamian chciałbym abyś wzywała mnie za każdym razem, kiedy dzieję się coś fajnego, lub masz ochotę się ze mną pobawić. To jak? Umowa stoi?
    -  Skąd wiesz o Aberbaal'u?!
    - Słuchaj, oświecę cię bo widać, że jeszcze nie wiesz. W świecie demonów, jak to ludzie nazywają w piekle, każdy demon się zna. Czasami nie osobiście ale chociażby z plotek. Ja jednakże jestem równie wysoko postawiony w hierarchii jak Aberbaal, dlatego często widzimy się tam na dole. Jeszcze dużo rzeczy nie wiesz lub nie rozumiesz. Aby nie dać się zabić pierwszemu lepszego demonowi, wpuść mnie. Nie każdy jest tak miło nastawiony jak ja.
    - ...Wpuszczę cię do pokoju, ale jeśli zobaczę, że coś kombinujesz to zabije, słyszysz?
    - Spoko luzik. Laska jak dla mnie jesteś niesamowita, więc nawet nie chciałbym z tobą walczyć. Nawet nie wiesz jak wygląda teraz tamto skrzyżowanie - w tym momencie otworzyłam drzwi, a moim oczom, ukazał się wysoki, dosyć przystojny mężczyzna.
      Jego długie włosy, były koloru ciemnej zieleni, czarne oczy patrzyły na mnie z podziwem. Uśmiechnął się. To był ten facet który był razem z ta dziwką, wyglądał jak zbok i pewnie nim był. Cholera, czemu trafiam tylko na takie demony, osoby, sama już nie wiem na co, lub kogo. W sumie to ja tez nie byłam normalna... 
     - Tak na marginesie to jesteś całkiem słodka. No ale nie ważne, wiesz że w tamtym miejscu jest teraz wielka dziura? Mówię serio! Ludzie z AZ są zszokowani, żałuj, że nie widziałaś ich min! Haha! Uwielbiam z nimi walczyć i widzieć to ich przerażenie w oczach - tym razem uśmiechnął się przebiegle i wszedł do pokoju. Podszedł do łóżka i popatrzył na ciało Aberbaal'a. Usiadł koło niego i przybliżył się do niego by mu  sie lepiej przyjrzeć. 
     No zbok na pewno, pierwsze co robi po wejściu do pokoju to siada na łóżku. Co się dzieje, z dzisiejszym światem?
    - Uaa... Chyba nieźle oberwał...
    - Łapy, precz.
    - Spoko, nie musisz być taka spięta, nic mu przecież nie zrobię - kolejny uśmiech, już powoli zaczynał mnie wkurzać. Wstał i rozejrzał się po pokoju. Jego długie włosy związane były w delikatny i niedbały kucyk. Tak to niczym chłopak się szczególnie nie wyróżniał, wyglądał jak normalny człowiek. Teraz wiem, że pozory mylą. 
    - Słuchaj na pewno jesteś głodna i zmęczona, w końcu ciągle jesteś człowiekiem - teraz w moją stronę posłał szyderczy uśmiech - Mogę ci pójść kupić coś, w pokoju powinniście mieć lodówkę - teraz, zaczął się oglądać po pomieszczeniu. Ciągle nie spuszczałam z niego wzroku. W końcu otwierając szafkę pod telewizorem znalazł to, czego szukał. 
    - No właśnie jest. Nie powinnaś teraz wychodzić, dlatego ja to załatwię, aha i staraj się nie używać swojej mocy, już i tak dużo nią zrobiłaś. Jeszcze trochę a cię namierzą. Dlatego potrzebujesz mnie - pomimo tego, że był irytujący to nie taki głupi. Może mi się przydać...
    - Dobra możesz pójść ale do pokoju wejdziesz dopiero jutro rano. Jeszcze ci nie ufam, ale masz rację potrzebuje pomocy - spojrzałam na niego chłodno. Wzruszył ramionami.
    - No niech będzie, to do sklepu pójdę przed świtem. Ale zgadzasz się mnie przywołać jak będzie działo się coś ciekawego? Strasznie mnie nudzi normalne życie Zgaszonego.
    - Hahahaha! To Zgaszeni mogą prowadzić normalne życie?! -powiedziałam przez łzy, koleś momentalnie poprawił mi humor. 
    - O uśmiechnęłaś się! 
     - Wiesz w sumie to cię nawet polubiłam - popatrzyłam na niego - Pewnie kiedy Aberbaal się obudzi nieźle złoi mi skórę, jak dowie się, że ufam obcym demonom - zaśmiałam się pod nosem, obraz mojej wizji był komiczny. 
    - Haha! Dobra to ja wracam do siebie, jak byś czegoś chciała albo coś to będę w pokoju nr 18 to na końcu korytarza. 
    - Havelun... Dzięki...
    - Nie ma sprawy. Idź spać - wychodząc uniósł rękę w geście pozdrowienia. Zamknęłam za nim drzwi. Byłam bardzo zmęczona, kiedy tylko położyłam się obok Aberbaal'a zasnęłam.
     Obudziłam się dopiero po południu. Wszystkie kości mnie bolały, miałam zakwasy na całym ciele.
    - Chyba takie są skutki nadużywania mocy... Albo wciąż nie jestem do niej przyzwyczajona... Ałł... - obróciłam się w stronę demona, chcąc zobaczyć jak się czuję. Jego twarz była wykrzywiona w bólu. 
      Obandażowałam go i obejrzałam jego rany. Nie wyglądały za dobrze, ale jednak wciąż lepiej niż poprzedniego dnia. Być może moja ślina też ma takie właściwości jak innych zgaszonych. Stwierdziłam że jeszcze raz poliże jego rany aby się szybciej zasklepiły. Kiedy skończyłam, postanowiłam ogarnąć trochę swój wygląd i pójść do pokoju Havelun'a aby poprosić by poszedł do sklepu.
      Zapukałam do jego drzwi, otworzyła mi kobieta w szlafroku, miała krótkie blond włosy. Oczy prawie wypadły mi z orbit, ten demon się puszczał. Nie wiedziałam, że mogą być takie demony, dlatego byłam w mocnym szoku.
    - Czego chcesz? Havelun jest teraz zajęty mną więc spadaj.
    - Aha... Możesz mu przekazać, że...
    - Nana, kto to... Em... Hej Edehiel... - kiedy mnie dostrzegł, zarumienił się, chyba był trochę zmieszany. Zresztą nie dziwię się mu.
    - No siema, widzę że dobrze się bawisz - Havelun był prawie nagi, przyodziany tylko w ręcznik, na jego ciele ciągle było widać kropelki wody. Trzeba mu było przyznać, że wygląd miał niczego sobie, jednak przy Aberbaal'u wymiękał. Klatę Aberbaal'a znałam na wylot, w pamięci potrafiłam przywołać każdy kawałek jego ciała. Tak, tak wiem, że mam nie po kolei w głowie...
     - Możesz pójść dla mnie po te zakupy? Wiesz chyba jestem z tobą w ciąży... - powiedziałam to spuszczając głowę i udając zawstydzoną.
     - Em... Co?! - na jego twarzy widniała głupia mina.
     - Have!!! Co to ma znaczyć?! - uśmiechnęłam się do niego, kiedy jego dziewczyna, najprawdopodobniej jakaś pani lekkich obyczajów obróciła się w jego stronę. On jedynie posłał mi spojrzenie typu " zabiję cię ". Chciało mi się śmiać. 
    - To ja nie będę przeszkadzać... - dyskretnie się wycofałam, kiedy drzwi zamknęły się, można było usłyszeć jak dziewczyna obrzuca demona mocnymi obelgami. 
     Nie mogłam przestać się śmiać. Popłakałam się ze śmiechu, dzięki niemu przestałam myśleć o moim rozstaniu z Motokim. 
     Wróciłam do pokoju, kiedy podeszłam do łóżka, Aberbaal był cały spocony. Dotknęłam go, cały był rozpalony. Z tego co się już orientowałam, to każdy demon miał inną temperaturę w swojej normalnej postaci. Aberbaal należał do tych "zimnych". 
     Poszłam do łazienki i zmoczyłam ręcznik w zimnej wodzie. Czuwając przy zgaszonym włączyłam cicho stary telewizor ulokowany w rogu pokoju. Po jakimś czasie zaburczało mi w brzuchu. 
     Nie jadłam nic od poprzedniego dnia, do tego swojej mocy użyłam kilkakrotnie w dużych ilościach. Mój organizm domagał się jedzenia. 
     Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Wstałam i w kilka sekund zajęłam pozycję obronną, myśląc iż jest to atak AZ'tów. To był tylko wściekły Havelun z torbami ze spożywczaka. Cały ociekał wodą, z tego wnioskowałam, że padało. Mokra koszulka opinała jego wysportowane ciało. Po jego umięśnionych ramionach skapywały kropelki wody. 
    - Jak mogłaś mi to zrobić? - zapytał z miną skrzywdzonego psa.
    - Ale co? - ze ślinką cieknącą mi po brodzie podeszłam do demona, wyczuwałam świeże bułki. 
    - Nana jest teraz na mnie wściekła i nie chce mnie znać... 
    - I tak by cię nie chciała znać gdyby się dowiedziała kim jesteś, a poza tym i tak ją zdradzasz. Zapewne masz jeszcze parę innych dziewczyn, mam rację? - łapczywie wyjęłam bułkę, w torbie zauważyłam nutellę. Znowu zaburczało mi w brzuchu, w końcu  Havelun, zrozumiał, że jestem potwornie głodna i podał mi torbę, do ręki. Otworzyłam słoiczek z czekoladą i włożyłam palec do środka. 
    - Jesteś obrzydliwa...
    - Jestem głodna, a to czy obrzydliwa to możliwe, jak na razie interesuje mnie tylko jedzenie, więc skoro nie mogę cię zjeść to daj mi spokój - powiedziałam z bułką w ustach. Nie w głowie mi były dobre maniery i zachowanie, w końcu byłam demonem. Mnie coś takiego nie obowiązywało. 
    - Wczoraj, nastąpiła seria wybuchów. Podejrzewany jest atak terrorystyczny. Wiadomo, że sprawcą jest kobieta i mężczyzna. Policja jest na miejscu. Wybuchło najprawdopodobniej C4, podłożone przez sprawców, które wysadziło kilka pobliskich samochodów. Kobieta ma długie czarne włosy, jest wysoka, oczy w kolorze piwnym, w wieku około 18/20 lat. Mężczyzna, wysoki w wieku około 20/23 lat, włosy w kolorze fioletowym. Jeśli ktoś widział te osoby pilnie proszone są one o kontakt z policją. Para ta jest groźnymi terrorystami, są bardzo niebez... - oglądałam wiadomości z otwartą buzią, prawie mi bułka wypadła.
    - Że co?! Ja?! Terrorystką?! No proszę was! -  wykrzyknęłam dławiąc się przy tym jedzeniem.
    - Nieźle sobie to AZ wymyśliło, teraz jak ktoś was zobaczy to będzie ciężko... Przynajmniej dopóki sprawa trochę nie przycichnie...
    - A w dupie to mam! Jestem prawą ręką szatana! To oni powinni się mnie bać a nie ja ich! - zbulwersowałam się już na całego - Robić ze mnie terrorystkę, no ja im pokaże... Chcą terrorystów to będą ich mieli! 
    - Skoro chcesz aby cię popamiętali to nauczę cię jak przywołać bramę, jednak na razie musisz się uspokoić i najeść bo inaczej nic z tego nie wyjdzie.
    - Bramę? Jaką bramę? 
    - Bramę piekieł. Kiedy już opanujesz tą technikę to przez jakiś czas AZ'ci będą się zastanawiać co takiego jeszcze potrafisz, więc nie powinni atakować przez jakiś czas. 
    - Hmmm... Zaciekawiłeś mnie...

1 komentarz: